niedziela, 8 listopada 2015

Moje czasy były leszpe!!! ( ?? naprawdę??)

Sobota. Jak ja lubię soboty. Taki czas, kiedy można spowolnić tempo, pomyśleć, zadumać. Wolny dzień, wydalanie dzieci do Polskiej Szkoły, potem obiadek, sobotnie porządku i czas dla rodziny.

Czy też powielacie dawne zwyczaje dokładnego sprzątania w sobotę? Czy sprzątacie rodzinie czy sami? U mnie to naprawdę zależy wszystko od tego, w jakim humorze wstaną dzieci. Bo jeśli mag ha zamiar mnie szeregu n nawiązać, to wole w samotności chwycić za szmatę.

Ok, ok, nie o tym mowa. Czy Wam też się wydaje, że żyliśmy w lepszych czasach?? Mi strasznie jest szkoda moich dzieci, kiedy patrzę, jakie dzieciństwo serwuje im życie, nadopiekuńczość i dzisiejszy system.

KSIĄŻKI 📚
Kto z nas nie pamięta serii "Poczytaj mi mamo"? Chyba nie ma takiej osoby wychowanej w latach 80' czy też 90'. Najważniejsza książka w domu, każdym domu. Czytało się z mamą każdego dnia. I dziwnym sposobem, po wielu latach, kiedy w sklepach jest niebywały ogrom pozycji książkowych do wyboru, to ciągle powracamy do powieści z naszego dzieciństwa. Czy to znaczy, że były lepsze, czy to tylko sentyment? Zastanawiam się, jakie bajki dzieciom z tych"dzisiejszych"..... Poza książkami o dinozaurach, to żadnych. To naprawdę smutne.



ROZRYWKA
Tu to mogłabym książkę napisać. Nasze dzieciństwo i dzieciństwo moich dzieci różni się tak bardzo, że zastanawiam się, jak to się stało, że ja jeszcze nadążam.
Wybór gier w dzisiejszych czasach jest zatrważający. X-Box 360, X-Box One, Nintendo DS, Nintendo 2DS, Nintendo 3DS, Nintendo Wii , Nintendo Wii U, New Nintendo 3DS, Play Station 3, 4 oraz Vita, Ouya a żeby tego było mało, mamy całą masę gier elektronicznych do wyboru.
My mieliśmy też swoje ulubione gry, na przykład ja uwielbiałam grę, gdzie wilk łapie jajeczka. Cudo!!! Prym wiódł Chińczyk czy też Monopol. Nie wspomnę o tym, kiedy panował dosłowny szał na gry komputerowe, w które można było grać na Atari czy też Commodore. Tu niestety nasza technologia się kończyła.


CZAS WOLNY
Aż łezka się w oku kręci na myśl o tamtych czasach. Smutno mi, że nie widzę dziewczynek grających w gumę. Dzieciaków z połowy osiedla , którzy pół dnia graja w zbijanego. Starszaków, którzy z zaangażowaniem strzelają kapslami. Do tego dochodzi cała masa innych super zajęć na świeżym powietrzu: gra w schody, klasy, chowany, "baba jaga patrzy". Do tego wszystkiego nie przeszkadzały nam kałuże, zabawa w deszczu. W letnie dni wystarczył koc i można było spędzać godziny na łące wymyślając przy tym różnego rodzaju zabawy.
Dla równowagi próbuję znaleźć w głowie przykłady, w co i jak bawią się moje dzieci ze swoimi rówieśnikami. I tu niestety, żeby czas dobrze upłynął musi być dobry plac zabaw, basen, trampolina. Prawie w zapomnienie poszła piłka, a dzieci same w sobie nie mają koncepcji na wspólną zabawę.Często dochodzi między nimi do znudzenia.O ile moje dzieci mogą bawić się w błocie, nie mam nic przeciw, by biegały w smugach deszczu, o tyle inni rodzice już tak do tego nie podchodzą. Bo się pobrudzi, bo się zaziębi, bo sobie krzywdę zrobi. Nie wspomnę, gdybym zaproponowała fikołki na trzepaku (jeśli nawet takowy bym znalazła). Dobrze, że moi chłopcy potrafią korzystać z uroków beztroskiego dzieciństwa.


 TELEWIZJA
 Nigdy nie zapomnę rytuału godziny 19-tej. Wszyscy wiedzieli, że jest dobranocka. Każdy był już po kolacji, w piżamce, wykąpany. Bez tchu, z rozdziawioną mordką wpatrzeni w kolorowy ( bądź też nie) ekran przez około 25 minut oglądaliśmy "Smerfy", " Misia Uszatka", "Reksia" czy też"Bolka i Lolka". Kolejnym dniem, na który się czekało była niedziela, a dokładniej niedzielny poranek. W każdym domu rozbrzmiewał głos koguta obwieszczający rozpoczęcie "Teleranka". Niezapomniane programy to również 5-10-15, Tik-Tak czy Tęczowy Music Box.



Pełna gama programów, bajek, filmów, czy nawet kanałów zalewa nasze dzieci. Z jednej strony mamy, co wybierać, ale z drugiej ile razy przełączając z kanału na kanał słyszeliśmy, że to nudne a tamto głupie. Na uwagę według mnie zasługuje jednak pomysł bajek edukacyjnych. Dzieci mogą uczyć się liczyć, alfabetu czy też codziennie stykają się z tak potrzebnymi w dzisiejszych czasach językami obcymi.
Dobrze, tu mogę postawić remis :D :D :D


Czy wydaje mi się, że żyliśmy w lepszych czasach, czy rzeczywiście tak jest? Długo nad tym myślałam, próbowałam przechylić szalę na jedną stronę. Nie udało się. Myślę, że czasy są bardzo podobne, tylko my jesteśmy nieco inni. O ile chwali się postęp technologii, o tyle nadopiekuńczości i bezpodstawnego zabraniania wszystkiego, już nie. Ludzie, opanujmy się, pozwólmy się dzieciom wybrudzić, posiedzieć z kolegami bez telefonu komórkowego przy tyłku, spróbowanie trzech rodzajów lizaków!!!! Pozwólmy mieć im takie same fajne wspomnienia, jak i my mamy. Niech ich świat będzie również kolorowy, ale od zabaw z rówieśnikami, a nie od gier na konsoli.




środa, 4 listopada 2015

Nie-perfekcyjna mamuśka a bezstresowe wychowanie

Pamiętam, jak dziś, swój idealny, wyimaginowany obraz dorosłości, mojej własnej rodziny. Zawsze była tam harmonia przepełniona miłością, zrozumieniem i spokojem. Obok mnie był MĄŻ, ten idealny, szanujący mnie i kochający nasze dzieci. Dzieci, no właśnie - one były jeszcze bardziej idealne niż cały ten obraz. Nie było pyskowania, płaczu, chęci żądzenia, rywalizacji. Co za cudny obraz. Tak więc zostańmy przy tym wychowaniu.




Wypruwam sobie żyły, mój mózg rozpala się do czerwoności, czytam wszystkie możliwe poradniki na temat bezstresowego wychowania dzieci, nie biję i co?? Daleko mi do perfekcyjnej matki a moim dzieciom do tych książkowych. Ciągle jednak bezstresowe wychowanie to mój niedościgniony wzór.




A może kary i nagrody?? 





Stosowałam metodę kar i nagród. Nawet zaczęło się sprawdzać i dzieci nieco poprawiły swoje zachowanie. I nagle wpadł mi w ręce artykuł pewnej pani psycholog dziecięcej, że metodą ta jest zupełnie do bani, bo należy stosować jedynie metodę nagród ( 😆😖😡😓😒)!!!!!!

Tylko nagrody??? 

No to zmieniamy. Od tamtej pory stosujemy tylko nagrody. Chyba najbardziej z tego cieszą się chłopcy. Po krótkim przemyśleniu dochodzę do wniosku, że metoda ta jest również o dupę rozbić, bo skoro jeden nie dostaje nagrody, to automatycznie jest to dla niego kara!!!

Czyli same bzdety. Ale skoro nic innego, mądrzejszego nie wypadło mi w ręce, to dalej stosujemy metodę kar i nagród.

Może jednak stawianie dzieci na równi z nami??

Aż tu pewnego dnia oglądam sobie telewizję i słucham wywodu jednego "znawcy" dziecięcego wychowania i dowiaduję się, że dzieci należy traktować na równi z sobą, żeby czuły się ważne i szanowane, wtedy bezstresowe wychowanie będzie szło, jak z płatka.
Nie zastanawiając się nad niczym, zaczynam siąść się do porad "uczonego".
Gdzieś tam wyszperałam i ze trzy razy przeczytać musiałam, że "uczony" dzieci swoich nawet nie posiada, ale znawcą nazywać się śmie. Myślałam, że największą wiedzę czerpie się z własnego doświadczenia,ale chyba się myliłam.

Nie będę mówić, co z tego wyszło. Dzieci czuły, że mogą w domu więcej aniżeli ja. Do kosza z tą metodą!!! Idioctwo !!!.

Nie bić? Dzieciństwo bez klapsa??

Najważniejsze to nie bić. Tak, tu się zgodzę, tylko jaka jest definicja bicia?? Każdy pewnie, podobnie jak i rację, ma swoją. Przyznam z ręką na sercu, że w przeszłości zdarzyło mi się dać dziecku klapsa. I o ile wszyscy dookoła przekonywali mnie, że nic złego się nie stało, że dzieci nie krzywdzę, to jednak czułam się z tym źle. To ja przez kolejny tydzień nie potrafiłam zasnąć, a w nocy budziły mnie wyrzuty. Bo przecież jakie ta kara cielesna miała skutek, jak wyglądało to z punktu widzenia dziecka??
Dla mnie przegrywałam wtedy na całej linii. Dziecko nie może się bronić, nie może oddać, czuje poniżenie. Tak więc, pomimo reakcji wielu znajomych, że tylko taki sposób wychowania chłopców jest w stanie zmusić ich do odpowiedniego zachowania - bez nacisku, samowolnie, po przemyśleniu, zrezygnowałam z tego.  W tym momencie byłam z siebie cholernie dumna!!!



Jedno słowo - konsekwencja......



Dobra, przyznam się na koniec. Konsekwencja. Tak, to jest to, czego mi cholernie brakuje. To konsekwencji za cholerę nie potrafię się nauczyć. Jestem niemalże pewna, że przez brak konsekwencji, miewam upadki wychowawcze. Codziennie z tym walczę, uczę się na nowo. Chłopcy natomiast są moimi najlepszymi nauczycielami, którzy codziennie testują, jak daleko mogą się posunąć. Może gdybym doszła do tego wniosku wcześniej, to na dzień dzisiejszy byłabym na końcu drogi wyrabiania u chłopców dobrych zachowań, ale człowiek uczy się na błędach, a ja nawet na trzech :)
Moim największym marzeniem jest nauczyć się NIE krzyczeć i znaleźć złoty środek wychowawczy...czy to za dużo?


Najważniejsze, że nie biję i bić nie będę!!!!

 

Pierwsza pomoc - bezcenna wiedza

Temat nudny, wałkowany od wieków, monotonny, bez nowinek. Postanowiłam jednak jeszcze raz napisać o tym, bo warto, choćby miało to pomóc tylko, lub AŻ, jednej osobie. Może się przypadkiem okazać, że nauczenie dzieci pierwszej pomocy oraz, co najważniejsze, chęci jej niesienia, najważniejszą i najlepszą decyzją.




Dom-rodzina-ojciec-matka-dziecko..........
Dom-rodzina-mamuśka-trójka dzieci...

Zarówno w pierwszym, jak i drugim przypadku należy dobrze zadbać o to,by każdy z członków rodziny potrafił sobie poradzić jak najlepiej w przypadku nagłej sytuacji,która wymagać będzie od nas podstawowej wiedzy medycznej. Wiedza oczywiście powinna być dostosowana do wieku dziecka, nastolatka czy osoby dorosłej.

Osobiście chodzi mi o sytuacji w zaciszu domowym, gdzie moje dzieci musiałyby poradzić sobie, kiedy straciłabym przytomność bądź źle się poczuła i poprosiła ich o pomoc. Nie straszę dzieci, nie stresuję, utwierdzam jedynie w przekonaniu, że może to bardzo pomóc, byśmy nadal mogli mieszkać razem a pomaganie komukolwiek jest największą wartością, która należy pielęgnować.

O ile ja, w ramach pracy zawodowej, przechodzę co roku treningi pierwszej pomocy oraz zachowania bezpieczeństwa w nagłych przypadkach, o tyle swoje dzieci muszę już tego nauczyć sama.

Pierwsza pomoc nastolatki

Jeśli chodzi o moją córkę, która skończyła w tym roku 14 lat, to sytuacja była czysta i klarowna. Bez ściemniania, zabaw, owijania w bawełnę mogłam przekazać jej zdobytą wcześniej wiedzę w nadziei, że być może kiedyś będzie musiała ja wykorzystać.
Pamiętajmy, by w tym wieku traktować młodego człowieka, jak dorosłego. Pamiętajmy również, by zaznaczać, że w razie, gdyby sytuacja nie potoczyła się w dobrą stronę, to nie powinni się czuć winnymi zaistniałej sytuacji. Dzieci w tym wieku muszą wiedzieć, że mimo niepowodzenia, będziemy zawsze z nich dumni.

Najważniejsze informacje udzielone i mam nadzieję, że zapamiętane:
*europejski numer ratunkowy - 112
*otworzyć drzwi i krzyknąć po pomoc
*udrożnienie dróg oddechowych
*wyczucie tętna
*przejście do reanimacji
*ułożenie w bezpiecznej pozycji
*czekanie na pomoc
*powiadomienie najbliższej rodziny


Pierwsza pomoc 5-cio i 6-cio latka

Tutaj bardzo pomocne okazują się kursy pierwszej pomocy dla dzieci. My przeszliśmy taki kurs kilka lat temu przy użyciu magicznego Misia. Niestety, było to jednorazowe spotkanie, więc i dzieci nie przyjęły wiedzy na zbyt długo.


Przede wszystkim dziecko powinno wiedzieć, jakie są podstawowe numery alarmowe. U nas jest to wyżej wspomniany 112. To nie wszystko. Myślę, że jednak przede wszystkim należy nauczyć dziecko oceny sytuacji, żeby potrafiło określić, w których należy wzywać służby ratunkowe. Drugim ważnym punktem jest nauka, w jaki sposób dziecko powinno wezwać pomoc. U nas jest prosto. Chłopcy znają na pamięć regułkę :
" Hello, my name is Jay/Kevin. We need emergency on ...(tu pada adres)...My mum does not feel well"

Na dzień dzisiejszy, powoli, wdrażam wiedzę, którą ma moja córka. Nie wiem, czy chłopcy byliby w stanie, na chwilę obecną, poradzić sobie z tym, ale pełna nadziei patrzę w przyszłość.

Nikt od dziecka nie będzie oczekiwał wiedzy o historii medycznej mamuśki czy też dokładnego opisu symptomów.

Czy warto? To pytanie nawet nie powinno paść. Oglądałam mnóstwo zapisków rozmów wzywających pomoc dzieciaków z pracownikami centrali.W dużej większości przypadków, dzieci nawet 3-letnie ratowały życie swoim rodzicom. Dzieciaczki znały jedynie podstawowe informacje, schodziły z tematu, nie znały nawet swojego adresu, ale suma summarum ratowały życie.
Nie czekajmy, uczmy dzieci nieś pomoc. Dzięki temu nasz świat będzie bezpieczniejszy a my sami spokojniej będziemy spać.

A my, dorośli, pamiętajmy prostą zasadę
  dorosły 30:2   ------   30 ucisków : 2 wdechy
  dziecko 15:2  ------    15 ucisków : 2 wdechy